Fotografia od dawna niosła za sobą skojarzenia magiczne. Samo określenie czas zaklęty na fotografii jest bezpośrednią koligacją z magią. W różnych okresach rozwoju fotografii ludzkie umysły odmiennie starały się pojąć niezwykłość mechanicznych obrazów. Na przełomie XIX i XX stulecia fotografię często pojmowano jako cień, a nawet duszę osoby znajdującej się na zdjęciu. Wiara w obcowanie z ludzkim cieniem na zdjęciu, emitowała wrażenie obserwacji kogoś wciąż żywego, stojącego tuż obok. Pojmowanie geniuszu fotografii w kontekście magii bądź cennej zdobyczy nauki było zależne od wielu czynników, takich jak: pochodzenie społeczne, poziom znajomości techniki wykonywanych zdjęć, wykształcenie, lecz także upływ czasu, który oswoił ludzkość z siłą aparatu.
Początki fotografii sięgają starożytności. Wówczas znana była światu camera obscura. Jej konstrukcja zamykała się w sześciokątnej skrzyni, do której przez mały otwór wpadały promienie świetlne, odbijając na przeciwległej ścianie obrócony obraz przedmiotów ustawionych bezpośrednio przed skrzynią. W XVI stuleciu otwór w skrzyni został osłonięty soczewką, a przeciwległa ściana została opatrzona w transparentny papier.
Zagadnienia z dziedziny optyki były znane już w XVI stuleciu, natomiast w XVIII wieku Johann Heinrich Schulzes zbadał zjawisko światłoczułości. To wówczas zrodziły się podstawy do pracy nad skonstruowaniem aparatu fotograficznego.
W początkach XIX wieku Tomas Wedgwood oraz Humprey B. Davy przeprowadzali eksperymenty z wykorzystaniem azotanu srebra, co umożliwiło im osiągnięcie praktyki kopiowania danego obrazu na szklanej płytce. Otrzymany obraz był negatywem, który w krótkim czasie ulegał całkowitemu zaczernieniu. W 1819 roku John Herschel odkrył niezwykłe zastosowanie tiosiarczanu sodowego, za pomocą którego usuwał pozostałości niezaczernionego azotanu srebra i tym samym chronił powstałe obrazy przed czernieniem.